Recenzja: Sound of Metal (2019)

Smutna historia o niepełnosprawności i godzeniu się z losem to idealny materiał na hollywoodzki wyciskacz łez. W tym przypadku mamy jednak do czynienia z obrazem intymnym i bliskim sztuce niezależnej. 


sound of metal main

Ruben i Lou to para, która ze swoimi emocjami radzi sobie, tworząc muzykę: intensywną, hałaśliwą, wdzierającą się pod czaszkę. Otwierająca film scena ma za zadanie świdrować nasze uszy tak, jak świdruje uszy perkusisty Rubena. Obraz jest dość oszczędny fabularnie i od razu przechodzi do rzeczy, nie odciągając naszej uwagi wątkami pobocznymi. Otóż muzyk zaczyna mieć problemy ze słuchem, co zostało fantastycznie oddane przez specyficzne zabiegi dźwiękowców - sporo scen oglądamy z perspektywy głównego bohatera i słyszymy tak jak on, co niesamowicie wpływa na immersję.

Utrata słuchu postępuje, Ruben zaczyna więc szukać pomocy. Kiedy prognozy okazują się pesymistyczne, nadchodzi moment, w którym bohater podejmuje ciężką walkę z losem i samym sobą. Do wyboru ma pogodzenie się z rzeczywistością i jej akceptację albo wypróbowanie rozwiązania, które będzie dla niego niezwykle kosztowne (i nie chodzi tu tylko o pieniądze), ale daje nadzieję na powrót do normalności.

sound of metal 2

Właśnie - nadzieję. Nie chcę zdradzać zbyt wiele, ale motyw przewartościowania wartości jest w tym filmie kluczowy. Jak dowiadujemy się w trakcie, Ruben jest narkomanem, któremu udało się zwalczyć nałóg dzięki miłości i muzyce. Obsesja na punkcie odzyskania słuchu stanowi tutaj analogię głodu narkotycznego; jego zaspokojenie okazuje się sztuczne, nie przynosi oczekiwanej satysfakcji i spełnienia.

Choć Sound of Metal pozornie jest opowieścią o niepełnosprawności i radzeniu sobie z nią, to pod tym powierzchownym płaszczykiem kryje się całe może znaczeń i emocji. Dla mnie ten obraz to przede wszystkim niezwykle intensywne doświadczenie. Współodczuwałem z Rubenem targające nim emocje i smakowałem się pięknymi scenami, które za pomocą prostych środków uderzały prosto w serce i duszę (scena pożegnania z Lou przed ośrodkiem terapeutycznym czy finałowa rozmowa bohaterów i sygnały, które dziewczyna przekazywała za pomocą barwy głosu czy niedopowiedzeń).

sound of metal 3

Jedną z najmocniejszych stron Sound of Metal jest gra aktorska. Grający Rubena Riz Ahmed jest absolutnie WYBITNY. Aktor wciela się w swojego bohatera całym sobą i bezbłędnie przekazuje intensywne całą paletę intensywnych emocji, poczucia zagubienia, frustracji, ale też głębokiej miłości. Choć to on pożera większość czasu antenowego, to nie mniejsze brawa należą się Olivii Cooke (znanej m.in. z roli Rachel w sympatycznym Earl i ja, i umierająca dziewczyna), Paulowi Raci (genialne sceny w ośrodku) czy sympatycznej Lauren Ridloff, która przewijała się ciągle w tle jako swego rodzaju dobry duszek.

Tę historię dało się spaprać na wiele sposobów i jestem pełen podziwu dla twórców, ile treści i znaczeń wycisnęli z tak prostej i jednowątkowej fabuły. Ogromna w tym zasługa całego projektu artystycznego: film jest oszczędny wizualnie, bardzo surowy, chwilami naturalistyczny. Niezwykle istotna jest też warstwa dźwiękowa, zarówno jeśli chodzi o wspomniane wcześniej zabiegi związane z utratą słuchu, jak i doskonałą oprawę muzyczną. Sound of Metal to perełka, którą polecam wszystkim, którzy lubią doświadczać sztuki intensywnie i bezpośrednio.

Ocena: 9/10


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © InventoryFull , Blogger