6 rzeczy, za które kocham Genshin Impact (i Ty też powinieneś!)

Chińska gra mobilna z cukierkową grafiką i postaciami wyciągniętymi z anime dla (raczej tych młodszych) nastolatków. Oparta na powtarzalnym farmieniu i hazardowym systemie gatcha. Jak do niej trafiłem i jakim cudem spędziłem w niej tyle czasu?


Genshin Impact screenshot

Jak być może zdążyliście zauważyć, lubię narzekać i podoba mi się raczej mniej rzeczy niż więcej. A już szczególnie często odbijam się od pozycji popularnych i kierowanych do masowego odbiorcy. Bynajmniej nie jest to jakiś snobizm i hipsterstwo, po prostu szybko się nudzę i preferuję coś, co przełamuje oklepane schematy i przyjemnie stymuluje neurony. Prędzej zagram w nieprzystępnego indyka, którego ukończyło dziesięciu ludzi na świecie i będę opowiadał o nim każdemu (nie)znajomemu, niż wielki tytuł nastawiony na wykręcanie do sucha portfeli graczy. Tak się jednak złożyło, że tu i tam usłyszałem o grze mobilnej, która miała być inna niż wszystkie. O tyle inna, że oferowała coś więcej niż bezrozumne klikanie i paywalle na każdym kroku. Genshin Impact miał mieć fabułę i gameplay z prawdziwego zdarzenia, rodem z gier z większych platform.

Już pierwsze chwile wyglądały obiecująco, bowiem, co będę jeszcze niejednokrotnie podkreślał, Genshin jest absolutnie prześliczny. Tyczy się to zarówno oprawy graficznej, jak i muzycznej, na co jestem szczególnie uwrażliwiony. Obok takiego utworu w intro nie mogłem przejść do porządku dziennego.

No, a potem znienacka wylądowałem w wielkim, otwartym świecie, który jako żywo przypominał kserokopię Zeldy. Z niesmakiem Genshina porzuciłem, bo może toto i ładne, ale sandboksy to zdecydowanie nie moja broszka. Dość powiedzieć, że osławione Breath of the Wild wyleciało z dysku po kilku godzinach nudnej bieganiny. 

Genshin Impact screenshot 2

Okoliczności przyrody jednak sprawiły, że wszedłem w bliską relację z osobą, która w Genshina grała od dawna i opowiadała o nim tak sugestywnie, że postanowiłem się przełamać i dać mu jeszcze jedną szansę. Najwyżej będzie dużo materiału, żeby grę obsmarować w jadowitym artykule, pomyślałem. Tym razem jednak zaklikało i przez Teyvat podróżuję do dziś, zbierając kwiatki, otwierając skrzynki, tłukąc bandy identycznych potworów...

Stop! To oczywiście też robię, ale wyjaśnijmy sobie coś na wstępie: jeśli ktoś w ten sposób opisuje wam ten tytuł, to solidnie zaciemnia wam obraz. Jasne, można Genshina traktować jak typową mobilkę, wskoczyć sobie na serwer w ciągu kilku minut samotności na porcelanowym tronie, pobiegać chwilę wte i wewte, a następnie zalogować się znów do rzeczywistości. Nie temu jednak ta orientalna produkcja służy; rozumiem, że musi mieć te elementy, by przyciągnąć i utrzymać rzeszę ludzi, bussiness is bussiness i tak dalej, ale jest tu znacznie, znacznie więcej. I o tym właśnie chciałbym wam trochę opowiedzieć.


1. Eksploracja

Na pierwszy ogień eksploracja, bo co może być ważniejszego w grze z ogromnym, otwartym światem? Nie jestem wrogiem sandboksowych tytułów dla zasady, ale dlatego, że w większości z nich świat jest pusty, zapełniony powtarzalnymi fetch-questami i zabawa nudzi się, zanim na dobre się zacznie. Genshin jednak jest wyjątkiem, dość rzec, że chwilami czułem się niemal jak w stareńkim Gothiku. Tutaj jest sens zaglądać pod każdy kamień, nie tylko dlatego, że trzeba nazbierać masę tych cholernych kwiatków, żeby awansować postaci, ale dlatego, że pod tymi kamieniami często kryje się Przygoda. A właśnie to jej wizja pcha nas do eksploracji we wszystkich tych tytułach, gdzie sami wyznaczamy sobie ścieżkę i kolejność działania. Choć Mondstadt, czyli pierwsza kraina, którą przyjdzie nam zwiedzić jest dość generyczna wizualnie (ot, rozległe łąki, trochę wzgórz i jeziorek), to po raz pierwszy od dawna ktoś nagradzał mnie za to, że wszedłem na tę najwyższą górę, która majaczyła na horyzoncie. Albo znalazłem jakąś jaskinię, w której kryły się znajdźki. Albo trafiłem do wioski, której mieszkańcy mieli jakieś problemy wymagające mojego miecza (czasem, niestety rzadziej, również głowy). Genshin Impact to ten typ sandboksów, w którym możesz wleźć wszędzie tam, gdzie chcesz. Cokolwiek zamajaczy na horyzoncie - jest do zdobycia, nawet jeśli nie teraz, to już za chwilę, gdy w nieco metroidvaniowym stylu rozwiniesz staminę i będziesz mógł wspinać się wyżej i szybować dłużej. Szybować, właśnie: latanie na lotni to absolutnie fenomenalna i zarazem odprężająca rzecz. 

Genshin Impact screenshot 3

Doskonale widzę, jakie mechanizmy kryją się pod maską: świat jest naładowany na każdym kroku skrzynkami i soczystą animacją zachęca Cię, żebyś ich szukał. Ale jest to najzwyczajniej w świecie przyjemne, a sporo z nich jest odpowiednio ukryta i realnie wynagradza spostrzegawczość (albo przypadkowy upadek w jakąś dziurę). Świat jest pełny, bogaty, żyje i czeka na Ciebie.


2. Fabuła

...ale że co, fabuła w grze mobilnej? Czyli pewnie jest jakiś Złodupiec, którego musimy pokonać i dlatego będziemy biegać kilkaset godzin i poczekamy parę lat, nim developerzy wydadzą endgame? Nic takiego! A przynajmniej - nie do końca. Historia w Genshin Impact wyraźnie wskazuje, że jest to tytuł z ambicjami, który paradoksalnie najlepiej sprawdza się na większym sprzęcie do grania (port na PC jest bardzo zacny), a nie telefonie. Fabuła jest wielotorowa, a zadania dzielą się na kilka typów. Najważniejszym z nich są Archon Questy, czyli epicka podróż przez wszystkie krainy celem odnalezienia naszego zaginionego bliźniaka. W ich trakcie poznajemy najważniejsze postaci w danej lokacji, a także wykonujemy szereg powiązanych misji kończących się epickim finałem. I powiem wam szczerze, że są one zrobione z takim rozmachem, że niejednokrotnie zbierałem szczękę z podłogi i zastanawiałem się, czy przypadkiem nie gram w jakiegoś syna Mass Effecta z nieprawego łoża. Jasne, nie mamy tutaj żadnych wyborów do podjęcia*, a wszystkie dialogi są liniowe, ale jest tu tyle klimatycznej, świetne napisanej i wyreżyserowanej treści, że nie powstydziłyby się jej duże tytuły z większych platform. A wręcz powinny się wstydzić, że takich scen i fabuły nie mają.

*tak jakby wybór koloru w zakończeniu ME3 miał znaczenie, hehe 

Genshin Impact screenshot 4

Innym, ważnym typem zadań są World Questy. Tutaj już mamy bogaty przekrój: od najbardziej podstawowych przynieś-zanieś-pozamiataj (względnie: ugotuj, bo scen kulinarnych jest tu co nie miara) po wieloetapowe historie, które pozwalają nam zagłębić się w lore świata i eksplorować niedostępne miejsca albo te już znane, ale nadając im nowego kontekstu. W tych zadaniach leży siła Genshin Impact: z jednej strony możemy biegać sobie tam i sam jak wolne duchy, a z drugiej możemy dać się poprowadzić tym fragmentom fabuły i doświadczyć niesamowitej immersji.

Moim faworytem są jednak questy osobiste postaci. W trakcie naszych podróży spotykamy masę NPCów, z których część ma bogatą historię opowiedzianą właśnie w formie tych zadań. Z reguły są niedługie, ale to w nich znalazło się całe mięcho: rzadko kiedy musimy po prostu biegać i walczyć, zamiast tego rozmawiamy, rozwiązujemy zagadki (no dobra, pozwalamy im rozwiązać się samym) i chłoniemy emocje. Przy niejednej takiej historii uroniłem łezkę, a moim faworytem jest póki co zadanie związane z Baizhu, zielonowłosym aptekarzem, właścicielem gadającego węża i opiekunem tajemniczej zombie-dziewczynki. To piękna opowieść o pomaganiu innym za dosłownie wszelką cenę (jeśli nie zamierzacie nigdy grać w Genshin, to przynajmniej obejrzyjcie sobie ten film: https://www.youtube.com/watch?v=WeiiHtx1Nbo). Takich opowieści i momentów jest cała masa, a ja nawet jeszcze nie odkryłem większości! Jeśli tylko pozostałe utrzymają poziom, to ogłaszam, że jest to jedna z najładniejszych rzeczy, jakie przydarzyły się współczesnej popkulturze.

Genshin Impact screenshot 5


3. Multiplayer

Zasadniczo Genshin Impact to gra stworzona do przeżywania jej solo, ale nic nie stoi na przeszkodzie, żeby zaprosić znajomych do swojego świata albo wskoczyć do nich. Multiplayer pełni tutaj dwojaką funkcję. Po pierwsze, przydaje się do farmienia - mając silniejszą postać u boku możemy sprawnie czyścić domains czy klepać bossów. Istnieją co prawda ograniczenia, ale nie są one uciążliwe. Po wtóre, eksploracja w towarzystwie bywa po prostu świetnym przeżyciem. Możecie wspólnie odkrywać świat, czy to w pogoni za skrzynkami i odblokowywaniem kolejnych teleportów, czy po prostu cieszyć się podziwianiem zachodów słońca i szybować sobie bez celu. A jak już o szybowaniu...


4. Zen

To słowo, czy może raczej uczucie, bezustannie ciśnie mi się na usta w trakcie sesji z Genshinem. Choć główny wątek fabularny jest epicki, cała gra jest niezwykle spokojna i do niczego Cię nie zmusza. Możesz eksplorować świat w swoim tempie, wyznaczać sobie osobiste cele, a wszystko to w akompaniamencie cudownej muzyki i z piękną, baśniową grafiką przed oczami. Projekt artystyczny tego tytułu jest najwyższej klasy i przebija wiele z taśmowo klepanych gier AAA. Każdy świat ma swój specyficzny biom; zwiedzamy wysokie góry, dżungle, mroźne krainy, pustynie - czego tylko dusza zapragnie. Lokacje inspirowane są światem orientalnym, co dla nas, przyzwyczajonych do oklepanej kultury zachodniej, może być dodatkowym walorem. Jest trochę Chin i trochę Japonii, ale nie brakuje też mrugnięć skośnym okiem do braci zza wielkich stepów (znaczy - nas), bowiem najnowsza kraina, Fontaine, delikatnie nawiązuje do dawnej Francji. 

Genshin Impact screenshot 6

Jednak aby doświadczyć pełnego zen, należy udać się na któryś ze szczytów w krainie Liyue, poczekać (albo przewinąć zegar) do zachodu słońca, a następnie skoczyć i swobodnie szybować wśród chmur, kąpiąc się w rdzewiejących promieniach. Przepyszne wrażenia wizualne, kojąca muzyka, w optymalnej konfiguracji bliska osoba unosząca się obok nas - od wirtualnych światów nie wymagam niczego więcej. Polecam również udać się nocą na pustynię i po prostu podziwiać atramentowoczarne niebo, pełne rozrzuconych po nim gwiazd. Lata temu oszołomił mnie widok nocnego nieba, gdy w Gothiku 2 po raz pierwszy wkroczyłem do Górniczej Doliny. Teraz mogę przeżywać podobne emocje, tylko w znacznie lepszej oprawie.

Czasem włączam Genshin tylko na chwilę, nie po to, żeby cokolwiek sensownego zdziałać, ale żeby zanurzyć się na moment w ten cudowny świat, nasycić wzrok i popieścić słuch. Opowiadam o tym bardzo górnolotnie, ale, obym skonał, tak właśnie czuję. A to chyba najlepsza, choć bardzo subiektywna rekomendacja. 

Genshin Impact screenshot 7


5. System walki

Na chwilę wylądujmy i zajmijmy się bardziej przyziemnymi kwestiami. Genshin Impact to gra w sporej mierze oparta na walce, czy to w ramach fabuły, czy przeróżnych instancji i wyzwań. Również i ten element został zrealizowany wzorowo, choć wymaga chwili przyzwyczajenia. Sterujemy naraz tylko jedną postacią, ale w drużynie możemy mieć maksymalnie cztery, a w trakcie starć konieczne jest sprawne przełączanie się między nimi. Każdy z bohaterów posługuje się jednym z kilku typów broni i związany jest z jakimś żywiołem, a sednem zabawy jest umiejętne łączenie żywiołów w combosy. Możliwości jest mnóstwo, a rozgryzienie systemu i wyćwiczenie odpowiednich sekwencji bywa wymagające. Choć z zadaniami fabularnymi poradzimy sobie gładko bez większego zagłębiania się w meandry interakcji między postaciami, to wszelkie wyzwania, jak domains czy walki z bossami, wymagają odpowiedniej taktyki i zręcznych palców. Znowu: coś dla siebie znajdują tutaj zarówno każuale, jak i miłośnicy optymalizacji i wykręcania dużych cyferek.

Genshin Impact screenshot 8


6. Gatcha

Nie ukrywajmy i nie udawajmy, że nie ma znaczenia. Przy wszystkich swoich zaletach, Genshin Impact to gra z mobilnym rodowodem, w której gromadzimy wirtualną walutę i losujemy za nią bohaterów. Tych jest cała masa, włącznie z najsilniejszymi postaciami premium, których szansa wylosowania jest dramatycznie niska. Jeśli jednak chcemy osiągać dobre wyniki w przeróżnych wyzwaniach, musimy maksymalizować swoje szanse i losować do upadłego, a także wielokrotnie farmić te same instancje, by w końcu zebrać optymalny zestaw artefaktów. Ulepszanie artefaktów to z kolei temat na osobną rozmowę - wzmacniamy jedne kosztem drugich, ale uzyskiwane przy tym statystyki są losowe. Trzeba więc powtarzać tę operację wielokrotnie, a żeby móc to robić, trzeba mieć więcej artefaktów do przepalenia, więc trzeba farmić instancje, a żeby farmić instancje, trzeba mieć dobrze wyekwipowane postaci, więc trzeba far-

No, rozumiecie, o co chodzi. Najistotniejsze jest jednak to, że jeśli nie chcemy, to PRAWIE nie musimy tego robić. Gra nie wymusza na nas zakupu waluty premium ani intensywnego farmienia, jeśli chcemy po prostu poznawać fabułę. Oczywiście, co jakiś czas natrafiamy na pewne progi i nieodzowne staje się zebranie paru artefaktów czy innych kwiatków, żeby rozwinąć postać (a im dalej w las, tym gorzej - gdzieś od 70 levelu ilość zasobów potrzebnych do awansu jest naprawdę spora). To właśnie w tych momentach Genshin przypomina o swojej mobilkowości, ale bądźmy uczciwi i porównajmy go z innymi tytułami, jakimi wypchany jest sklep Google Play... choć może dla własnego zdrowia psychicznego lepiej tego nie robić, bo jeśli połkniecie chińskiego bakcyla, to już żadna śmieciowa gra mobilna nie będzie was rajcowała. Żeby nie było, że nie ostrzegałem.

Genshin Impact screenshot 9


Czy warto grać w Genshin Impact w 2024 r.? Jeszcze jak!

Zdaję sobie sprawę, że część z zalet Genshina wyolbrzymiam, moje oczekiwania dotyczyły bowiem gry mobilnej, a dostałem o wiele, wiele więcej. Być może w zderzeniu z pełnoprawnymi erpegami od Bioware czy innych tuzów branży chińska produkcja nie miałaby szans, choćby ze względu na wspomnianą liniowość dialogów i brak wyborów do podjęcia. Czy Genshin Impact to chiński klon Zelda: Breath of the Wild? Po setnym ubitym bokob... hilichurlu przestajemy zadawać sobie to oczywiste pytanie. Tym niemniej uważam, że w obcowaniu z dziełami kultury najważniejsze są emocje, jakie w nas generują, a te Genshin jest w stanie produkować wiadrami. I pal licho, że za chwilę będę biegał za skrzynkami albo ubijał grupki identycznych przeciwników, żeby uciułać nieco diamentów. Najważniejsze, że jeśli tylko chcę, mogę ponownie zanurzyć się w ten przebogaty świat i poznawać jego cuda w takiej kolejności i tempie, w jakim tylko pragnę. 

Genshin Impact to niekwestionowany fenomen. Obiektywnie - gra ma ogromną rzeszę fanów i jest stale rozwijana - ale też bardzo subiektywnie, dawno bowiem nie wsiąknąłem w żaden tytuł tak mocno. A przecież zobaczyłem tylko część cudów tego pięknego świata...

PS Ten tekst dedykuję osobie, dzięki której poznałem Genshin i wiele innych pięknych rzeczy. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © InventoryFull , Blogger